Evangelist to polski zespół, który w roku w 2011 zadebiutował albumem In Partibus Infidelium. W środowisku doom metalowym zawrzało – krakowianie nazwani zostali, niemal jednogłośnie, polską nadzieją gatunku, przy czym i źródła zagraniczne nie szczędziły pochwał. Siły Evangelist nie dopatrywano w nowatorskim podejściu do tematu; wręcz przeciwnie, zespół realizował założenia gatunkowe z surowością i niemal ascetyczną czystością formy, tu i ówdzie przemycając heavymetalowe niuanse, dodające całości wyjątkowego smaku. Dziś, ewangeliści powracają z nowym krążkiem – Doominicanes. Czy i tym razem mamy do czynienia z sukcesem? Bezsprzecznie – tak.
Od razu uderza surowość tego materiału; nie tylko pod względem produkcji, która pozbawiona jest cyfrowej sterylizacji, ale przede wszystkim kompozycji, które są dłuższe, wolniejsze i jeszcze bardziej epickie. Ktoś mógłby powiedzieć, że zmiana tempa (bądź co bądź In Partibus Infidelium miało kilka szybszych wstawek) oznaczać może spadek mocy. Czy tak jest w istocie? Bynajmniej! Przepełnione patosem wokale są dobrane z wielkim smakiem, miejscami wręcz poruszające (jak w refrenie Militis Fidelis Deus – prawdziwa potęga!), podczas gdy całokształt riffów stanowi masywną ścianę dźwięku, doskonale z nimi kontrastującą. Jeśli dodać do tego świetne solówki, które miejscami przeradzają się w iście wirtuozerskie kaskady dźwięków, tylko po to, by chwilę potem uderzać pięknem swej prostoty i mocarnie brzmiący bas (choć nie tak dobrze wyeksponowany jak w poprzednim wydawnictwie, czego żal) – otrzymujemy materiał bez wątpienia wysokiej klasy. Malkontenci mogą doczepić się do pracy bębnów, lecz ich prostota i surowość doskonale wpisuje się w założenia Evangelistów.
Doominicanes to album bez wątpienia potężny. Kompozycyjnie przemyślany i dojrzały, wzbudzający autentyczne emocje, głównie za sprawą żarliwej, epickiej i jakże autentycznej aury, jaka unosi się nad całą produkcją. Militis Fidelis Deus i Pain and Rapture to moi faworyci, przy czym zastrzeżenia mam wyłącznie do To Praise, to Bless, to Preach, które na tle pozostałych wypada nieco gorzej. Całokształt jednak jest jak najbardziej wart polecenia. DOOM WILLS IT!
8/10